|
|
||
Kwartalnik
4/2001 ISSN 1642-0853 |
|||
„...Odchodzić będą i inni, w tym i my, ale optymistyczne jest to, że potrafimy sobie wychować następców i od lat, co roku ściągać tłumy młodzieży na tę swoistą żywą lekcję historii i patriotyzmu”. Zlot w Palmirach Wszędzie tam, gdzie w latach ostatniej wojny na terenie Polski któryś z okupantów postawił swoją stopę, zostały ruiny, zgliszcza, pojedyncze mogiły lub kryjące tysiące ofiar zbiorowe cmentarze. Jednym z takich miejsc jest cmentarz w Palmirach, tu hitlerowcy wymordowali parę tysięcy polskich patriotów tylko za to, że byli Polakami. Egzekucje w okolicach Palmir na terenie Puszczy Kampinoskiej rozpoczęły się niedługo po zakończeniu walk w 1939 r. i objęły szerokie kręgi polskich elit niejako profilaktycznie po to, aby pozbawić naród polski potencjalnych przywódców ruchu oporu. O tym, że Niemcy raczej na oślep wybierali swoje ofiary, świadczy fakt, że obok marszałka Sejmu Macieja Rataja, zamordowano sportowca Jana Kusocińskiego, legionową pisarkę Alicję Bełcikowską, PPS-owca Mieczysława Niedziałkowskiego oraz literatów i dziennikarzy wileńskich Witolda Hulewicza i Stanisława Piaseckiego. Obok katolickich krzyży stoją również macewy z gwiazdą Dawida. Między 7.12.1939 r. a 12.02.1943 r. Niemcy dokonali 21 masowych egzekucji, z których po wojnie podczas ekshumacji zidentyfikowano jedynie 576 osób. Gdy w okupowanej Warszawie hasło Palmiry stało się zbyt głośne, Niemcy zaprzestali rozstrzeliwań, a na grobach ofiar zasadzili las. Po wojnie odnaleziono niektóre mogiły, a szczątki ofiar przeniesiono na utworzony w Palmirach cmentarz wojenny. Szybko rosnący las zacierał ślady wojny i tylko ocaleli członkowie rodzin czasami zjawiali się w Palmirach, by zapalić na grobach bliskich znicz pamięci. Biegły lata, las rósł, a wkoło panowała cmentarna cisza. Jesień to w Polsce piękna i kolorowa pora roku. Tak było w 1959 r., gdy grupa turystów harcerzy z koła „Mazowsze”, wspaniale działającego Okręgu Mazowieckiego PTTK, ruszyła do puszczy, aby z okazji Święta Zmarłych odszukać zapomniane wojenne mogiły. Inicjatorami wycieczki byli między innymi śp. ks. Tadeusz Uszyński żoliborski katecheta, Piotr Berłowski i Krystyna Serwaczak. Idąc z Izabelina i porządkując napotykane groby przez Pociechę (krzyż „Jerzyków”) grupa dotarła do cmentarza w Palmirach. Podczas rozmowy ktoś z uczestników nazwał tę wycieczkę „petetekowskimi zaduszkami”, ktoś inny zaproponował podobną imprezę za rok i tak się zaczęło. Ze skromnej wycieczki koła impreza z biegiem lat przekształciła się w oddziałową, okręgową, aż do ogólnopolskiej. Na charakter tej imprezy od pierwszych lat mieli duży wpływ działacze PTTK z Żoliborza: Piotr Berłowski, Edward Pluczyński, p. Jaczewski i wielu innych. Nad treścią krajoznawczą czuwał Lechosław Herz, autor opisów tras i mapek. Na IV Złaz do Palmir przybył Włodzimierz Bławdziewicz z podchorążymi Wyższej Szkoły Ofcerskiej z Zegrza i na wiele lat związał się z imprezą, kierując pracami komitetu organizacyjnego i prowadząc ceremoniał wojskowy na cmentarzu. W grupie tej był Mirek Janiak, który w komitecie pozostał z nami do dziś. Na trasach zlotu pojawił się KPT „Tuptuś” z Grodziska Mazowieckiego, a prowadzący go wtedy Janusz Sobieraj zasilił Komitet Organizacyjny imprezy. W połowie lat 60. zlot nabrał charakteru ogólnopolskiego, a Okręg Mazowiecki miał nad nim pieczę do 1975 r. Krystyna Serwaczak, Mieczysław Sobkiewicz, Alina Sulik, Zosia Mizeracka, Władysław Gwardys, Urszula Janicka, Włodek Orman i inni, których nie sposób wymienić, dźwigają na swych barkach ciężar przygotowania imprezy, która w niezmienionej formie przetrwała nawet stan wojenny i inne zawirowania polityczne. Co roku po zakończeniu zlotu wołają „nigdy więcej Palmir” i zabierają się za organizację następnego. Ogromny jest wkład w organizację zlotów Oddziału Żoliborskiego PTTK i trwa ponad lat 20, a wśród jego działaczy: Bogusława Wdowczyka, Wojciecha Traczewskiego (wieloletniego komendanta) i Klubu PTTK „WAGUSY”, z którego szeregów rekrutuje się większość kierowników tras. Grono głównych współorganizatorów od wielu lat jest niezmienne: Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Obrony Narodowej, Dowództwo Wojsk Lądowych, Związek Harcerstwa Polskiego, Dyrekcja Kampinoskiego Parku Narodowego, Związek Powstańców Warszawskich Armii Krajowej, Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, władze samorządowe Warszawy oraz gmin, na których terenie odbywa się impreza. Impreza odbywa się na terenie chronionym Kampinoskiego Parku Narodowego i może istnieć dzięki życzliwości jego dyrektora Jerzego Misiaka, którego co roku mamy zaszczyt gościć na oficjalnej części zakończenia zlotu. Bywały lata, że w zlocie uczestniczyło i 5 tysięcy osób, ale aby nie zadeptać parku staramy się ich liczbę ograniczać do 2-2,5 tysiąca. Mimo to dziś impreza jest największą tego typu w kraju. Ma już 41 lat i wcale się nie starzeje — co można sprawdzić w kronice, którą od zawsze zasila zdjęciami zawołany fotografik Marian Głażewski. Wewnętrzna łączność i zabezpieczenie ruchu na tej masowej imprezie przy współpracy z policją to domena druha Marka Ruszczaka, jego harcerzy i instruktorów. Piszący te słowa pojawił się na zlocie w Palmirach (podczas III zlotu) z grupą „Zielony Oset” z Pałacu Młodzieży jako uczestnik i przeszedł wszelkie etapy wtajemniczenia, by pełnić od lat zaszczytną funkcję „ciecia pociesznego”, czyli komendanta bazy Pociecha przy życzliwej pomocy wielu przyjaciół. Od lat ukształtowała się sprawdzona forma zlotu. Gwiaździste trasy (poczynając od 5-dniowych) doprowadzają uczestników do mety w Pociesze, gdzie odbywa się część turystyczna, ognisko, grochówka itd... Stąd po uroczystym apelu pod mogiłą „Jerzyków” uczestnicy dochodzą do Palmir. Tu apel poległych, z salwą honorową i złożenie kwiatów kończą imprezę. Już w ciemnościach uczestnicy odjeżdżają do domów, pozostawiając dowód pamięci pokoleń — rozświetlony setkami zniczy cmentarz. Rokrocznie trasy wielodniowe rozpoczynają się w coraz to innym miejscu pamięci narodowej — w roku ubiegłym w Ossowie, a w roku bieżącym w Pomiechówku przy III Forcie, gdzie została uroczyście pobrana ziemia z miejsca kaźni więźniów hitlerowskiego obozu śmierci. Więziono tu ok. 100 tys. osób, z czego większość wymordowano, o czym przypomniał młodzieży jeden z ocalałych więźniów. Dzięki życzliwości władz Pomiechówka uroczystość rozpoczęcia zlotu wypadła wspaniale. Wojsko, które jest gospodarzem obiektu, przygotowało podniosłą uroczystość z udziałem władz lokalnych, władz Towarzystwa i licznym udziałem młodzieży szkolnej i kombatantów. Urna z ziemią przewędrowała wraz z młodzieżą całą trasę przez Modlin, Kazuń, Cisowe, Górki i została tradycyjnie złożona w mauzoleum w Palmirach. Zakończenie zlotu przebiega zawsze w nastroju skupienia i powagi — jest wspaniałą lekcją historii dla młodzieży. Dla starszych, w tym i dla mnie, jest okazją do refleksji nad przemijaniem. Ostatnio odeszli od nas: Janek Klawinowski, Sylwia Traczewska, Janusz Jaworski i jeden z inicjatorów zlotu, ks. prałat Tadeusz Uszyński. Odchodzić będą i inni, w tym i my, ale optymistyczne jest to, że potrafimy sobie wychować następców i od lat, co roku ściągać tłumy młodzieży na tę swoistą żywą lekcję historii i patriotyzmu. Wspomnienia przywołał także na podstawie relacji Janusza Sobieraja, Mariana Głażewskiego oraz Mirosława Janiaka Ryszard Mackiewicz |
|||
|