|
|
||
Kwartalnik
4/2001 ISSN 1642-0853 |
|||
Szlaki górskie zniszczone nie tylko przez powódź Rok 2001, a szczególnie sezon letni przejdą do historii nie tylko jako narodowa tragedia wielu lokalnych społeczności w Małopolsce. Lipcowa powódź spustoszyła wiele miejscowości, dolin i górskich stoków. Ten prawdziwy kataklizm obrócił także w ruinę znaczną część beskidzkich szlaków turystycznych na terenie Małopolski i części województwa śląskiego (m.in. okolice Kotliny Żywieckiej i większość Beskidu Żywieckiego). Na dziś — oszołomieni rozmiarami przede wszystkim ludzkiej tragedii, jeszcze nie w pełni zdajemy sobie z tego sprawę. Jednak powódź, jak najgorsze w przeszłości kataklizmy, w końcu zejdzie z czołówek gazet i telewizyjnych relacji, a turyści zechcą powrócić w góry. Warto wówczas uzmysłowić sobie, że nasze szlaki — jeszcze przed powodzią spotkał inny i o wiele groźniejszy kataklizm: ludzkiej, a ściślej urzędniczej głupoty i arogancji. Ludzie odpowiedzialni w Ministerstwie Gospodarki także za gospodarkę na szlakach już wcześniej nie dali im żadnych szans. Gdyby jeszcze przed sezonem 2001, zamiast wymyślać bezsensowne przetargi na konserwację górskich szlaków, a potem przez wiele miesięcy dochodzić, czy tego rodzaju prace podlegają przepisom o zamówieniach publicznych — wprost powiedziano naszemu Towarzystwu: “...To wasze szlaki i kłopot. Nic nas nie obchodzą. Radźcie sobie sami, róbcie co uważacie...” — tak byłoby przynajmniej o wiele uczciwiej. Tymczasem oddziały PTTK, jak co roku (od prawie już pół wieku), przygotowały plany i czekały prawie do pełni letniego sezonu na środki finansowe. Wysyłane przez naszą centralę liczne apele i wyjaśnienia o znaczeniu i randze szlaków dla społeczeństwa pozostawały bez żadnego odzewu. Wymyślano tymczasem coraz to nowe przeszkody lub rzekome “uzupełnienia” do dokumentacji — można sądzić tylko po to, aby tylko całą sprawę odwlekać. Na koniec dzieła zniszczenia rozpoczętego jeszcze w ubiegłym sezonie letnim dokończyła tragiczna powódź. Wszyscy turyści, którzy na szlaki i w góry powrócą, powinni mieć pełną świadomość, komu to zawdzięczają. Tej największej od kilkudziesięciu lat tragedii na karpackich szlakach dzielnie patronowała już półtora roku wcześniej, obojętnie się jej przyglądając — rządowa administracja. Andrzej Matuszczyk |
|||
|